czwartek, 27 lipca 2017

Państwo strachu

Niemiecka Republika Demokratyczna dawno już przeszła do historii i chociaż właściwie nie była nawet prawdziwym państwem tylko radziecką strefą okupacyjną. Znajdujące się w niej drogi śródlądowe były jednak o całe niebo lepsze niż w Polsce. Już pierwsza śluza - Hohensaaten - przez którą przeszła nasza barka w 1988 roku wpływając do NRD zrobiła na mnie duże wrażenie.


Następna śluza, a właściwie podnośnia wodna Niderfinow jeszcze to wrażenie pogłębiła.


Zostaliśmy podniesieni przez podnośnię w Niderfinow na najwyżej położony odcinek kanału Odra – Hawela. Jego brzegi oraz dno są starannie uszczelnione, ponieważ przebiega on kilka metrów nad poziomem okolicznych pól i lasów. Podobnie jak na wszystkich innych kanałach używanie na nim kotwic jest zabronione. Wszystkie jednostki pływające już przed wjechaniem do podnośni muszą mieć kotwice zabezpieczone specjalnymi, krótkimi  linkami. Kilka kilometrów za wyjazdem z podnośni przepływaliśmy nad podwójną linią kolejową. Dla mnie był to kolejny, po podnośni cud techniki – kanał nad torami kolejowymi, który wypatrzyłem tylko przez przypadek, ponieważ akurat przejeżdżał pod nami pociąg. Taki umocniony i uszczelniony kanał ciągnął się aż do śluzy Lehnitz. Po jej prześluzowaniu w dół wypłynęliśmy na  jeziorkowaty szlak, taki jak na Starej Odrze poniżej podnośni.



Stwierdziłem, że w Lehnitz są dwie śluzy, jedna mniejsza, druga większa. Widocznie kiedyś w przeszłości, gdy była tu tylko jedna śluza i tworzyły się kolejki, więc zbudowano drugą równoległą komorę. Wrota śluzy Lehnitz podnoszone są pionowo do góry na  prowadnicach umieszczonych po obu stronach wjazdu. Takie rozwiązanie widziałem po raz pierwszy, ale potem przekonałem się, że jest ono stosowane powszechnie we wszystkich nowoczesnych śluzach. Długo potem, podczas płynięcia przez Niemcy nie zaobserwowałem ani jednej śluzy wyposażonej we wrota wsporne, powszechne na Kanale Bydgoskim i Noteci, wszędzie stosowany jest system zasuwowy, czyli potężne tafle stanowiące zamknięcie śluzy podnoszone były w pionie do góry. Jedyną śluzę wyposażoną we wrota wsporne Ne terenie RFN widziałem podczas tego rejsu na niewielkiej rzeczce Ruhrze, dopływie Renu.
*

Za śluzą, po przepłynięciu kilku kilometrów, przycumowaliśmy po lewej stronie kanału, do metalowych słupów, które znajdowały się przed mostem drogowym. Słupy łączył z oddalonym od nich kilka metrów brzegiem metalowy pomost. Gdy wyszliśmy na brzeg weszliśmy na most i po przejściu nad kanałem znaleźliśmy się w miasteczku Hennigsdorf. Moja załoga zamierzała uzupełnić w nim zakupy, ja oczywiście poszedłem z nimi wiedziony ciekawością, to był mój pierwszy rejs. Przed naszym rozejściem się do sklepów, kapitan ustalił czas odjazdu, który miał nastąpić po 1,5 godziny. Do sklepów spożywczych nie wchodziłem, bo prawie wszystkie pieniądze już wydałem. Kupiłem jednak, w czymś podobnym do naszego kiosku, atlas DDR- skich dróg wodnych i plan Berlina. Ciekawiło mnie gdzie się aktualnie znajdujemy i po której rzece płyniemy.

*

Obydwa zakupy mocno mnie rozczarowały. W atlasie wydanym w DDR-ach przez berlińsko - lipskie wydawnictwo turystyczne zamieszczono wyłącznie fragmenty dróg wodnych. Na poszczególne odcinki map naniesione były tylko najbliższe okolice rzek i kanałów, a dalsze obszary pozostawały pustą kartką. Dodatkowo orientację utrudniał fakt, że każda poszczególna mapka była inaczej ustawiona do północy i atlasem trzeba było ciągle obracać w inną stronę.





Na DDR- owskim planie Berlina natomiast, naniesione były tylko wschodnie jego dzielnice znajdujące się pod okupacją ZSRR, a Berlin Zachodni był białą plamą, tak jakby jego istnienie było wielką tajemnicą.
Domyśliłem się, że proradziecka administracja Honekera nie pozwalała publikować w DDR- ach żadnych informacji o życiu na Zachodzie. Był to temat cały czas bolesny dla wszystkich obywateli DDR-ów. Wydawało mi się to dosyć dziwne. Prawie wszyscy DDR-owcy, a zwłaszcza ci, którzy mieszkali w pobliżu Berlina mogli oglądać codziennie wszystkie kanały zachodniej telewizji. Żadna cenzura nie była w stanie skutecznie temu przeciwdziałać, więc wszyscy obywatele i tak mieli pełną informację.
 Podczas późniejszego pływania mogłem się naocznie przekonać jak zachowują się radzieccy żołnierze w okupowanym kraju. Któregoś dnia będąc na rynku w jakimś DDR-owskim miasteczku zauważyłem kilku okupantów w mundurach. Jeden z nich, w charakterystycznej czapce z wielkim rondem, na jaką mówiliśmy lotniskowiec, chyba jakiś oficer, przewracał na jednym ze straganów koszule. Potem rozmawiał chwilę z handlarką, z którą chyba jednak nie doszedł do porozumienia, bo w chwilę później zaczął zrzucać towar na ziemię. Na koniec przewrócił stolik, na którym leżała cała odzież i śmiejąc się odszedł z kolegami. Pomyślałem, że nienawiść do Rosjan musi być w tym kraju potężna. Patrząc na handlarkę, która nie protestowała, gdy Rosjanin rozrzucał jej towar a po jego odejściu zaczęła spokojnie wszystko zbierać stwierdziłem, że strach musi być znacznie większy od tej nienawiści.