Pompy szyperskie
Dzisiaj na
barkach i statkach w dobie pomp eżektorowych i głębinowych stare rozwiązania ulegają
powoli zapomnieniu, nie zawsze jednak były dostępne pompy mechaniczne, a
marynarze i barkarze zawsze musieli sobie radzić z wodą dostającą się do ładowni
posługując się narzędziami ręcznymi. Jeszcze w drugiej połowie lat 80-trych ubiegłego
wieku pływały w Żegludze Bydgoskiej barki bez własnego napędu, które nie były wyposażone
w żadne mechaniczne urządzenia.
Gdy nadeszła nasza kolej załadunku zdjęliśmy pokrywy z
ładowni, podstawiliśmy naszą barkę pod urządzenie załadowcze. Podczas załadunku
barki szyper bez przerwy obchodził ją dookoła i obserwował podziałki namalowane
na burtach, pilnując zanurzenia. Gdyby się zagapił i dopuścił do przeładowania,
którejś ładowni zostałby przedmiotem żartów pozostałych szyprów do końca rejsu,
a mój szyper był młody i bardzo ambitny. Poza tym były jeszcze inne ważne
powody do dokładnej obserwacji podziałek, otóż dowiedziałem się, że gdy barka
była przegłębiona na dziób nie słuchała steru, a na ile było to istotne miałem
się wkrótce przekonać. Po skończonym załadunku odpłynęliśmy kawałek z biegiem
rzeki, żeby być dalej od łoskotu kamieni o ściany blaszanego leja załadowczego
i od białego pyłu wapiennego, wszechobecnego podczas załadunku. Zacumowaliśmy
do wbitych w brzeg słupów na długich linach, bo zanurzenie barki nie pozwalało
już dobić do samego brzegu. Oczekując aż załadują kolejne barki,
przygotowywaliśmy się do dalszej drogi. Zakryliśmy ładownie, nie dlatego że
kamień wapienny był szczególnie czuły na warunki atmosferyczne, ale żeby w
przypadku opadów deszczu nie zrobiło nam się w ładowni błoto. Następnie
opłukałem naszą barkę z pyłu, który był dosłownie wszędzie. Płukałem ją wodą z rzeki
nabieraną wiadrem na sznurku, musiałem takich wiader nabrać kilkadziesiąt.
*
Na barce tego
typu, wiadro było jedynym urządzeniem do płukania pokładu. Nie mieliśmy żadnych
pomp mechanicznych lub elektrycznych. Były tylko ręczne tak zwane pompy
szyperskie. Służyły one jednak nie do płukania tylko do wyciągania wody z
ładowni, w przypadku przebicia poszycia. W chodnikach przebiegających wzdłuż
obydwóch burt barki po których można było przechodzić z dziobu na rufę,
umieszczono studzienki rewizyjne. Po zdjęciu pokrywy ze studzienki, można było
zobaczyć dno barki w ładowni, świecąc latarką. Studzienka składała się z grubej
rury, przechodzącej przez całą wysokość ładowni i drewnianą podłogę, kończącej
się tuż nad dnem. W zobaczeniu dna nie przeszkadzał więc ładunek leżący na
podłodze. Cała ładownia mogła być wypełniona na przykład zbożem, a nie
przeszkadzało to w dostaniu się do dna barki przez studzienkę rewizyjną. W taką
właśnie studzienkę wsadziliśmy pompę szyperską, gdy stwierdziliśmy że w ładowni
jest woda. Pompa skonstruowana była z długiej rury o średnicy około 15 cm, z
chodzącym wewnątrz niej tłokiem. Tłok uszczelniony był skórą i posiadał otwory,
które przepuszczały wodę przy ruchu tłoka w dół, a zalepiały się płatkami
skóry przy ruchu w górę. Tłok poruszany
był za pomocą zamocowanej nad szczytem rury dźwigni. Od tej długiej rury
odchodziła krótsza, poprzeczna. Po wstawieniu pompy do studzienki i postawieniu
pompy na dnie ładowni, poprzeczne odgałęzienie kierowaliśmy za burtę.
Wystarczyło później wlać z góry wiaderko wody i poruszając szybko dźwignią,
można było wyciągać z ładowni wodę. Kilkakrotnie musiałem taką pompę obsługiwać
gdy nasza barka miała uszkodzone poszycie. Przebicie dna przeważnie było
umiejscowione na oble i następowało zazwyczaj, przy otarciu się barki o
najeżony kamieniami brzeg. Wożąc kamień po Małpim Kanale, który już wtedy był
bardzo płytki mieliśmy tak mało ładunku, że zawsze udawało nam się, podnosząc
deski odsłonić dno i dosięgnąć do uszkodzonego miejsca. Mój szyper zatykał
wtedy bluzgającą wodą dziurę plastrem
słoniny, który przyciskał do dna za pomocą specjalnej klamry, zakładanej na
wręgi i drewnianych klinów.
4 komentarze:
Fajnie,że opisujesz takie niby prozaiczne sprawy związane z barkami. Czyta się bardzo dobrze, gdyż używasz normalnego zrozumiałego języka. Mimo, że urodziłem się na barce o takiej pompie nie słyszałem. Ojciec umarł gdy miałem 9 lat i wszystko się zmieniło. Czytam Twoje artykuły z przyjemnością i ciekawością. Pozdrawiam.
Niestety na tych technologiach się nie znam i nawet nie wiedziałam, że tego rodzaju pompy istnieją. Ja w głównej mierze teraz skupiam się na pompach spalinowych bo jak widziałam w sklepie https://www.dostudni.pl/pompy-spalinowe-motopompy,c109.html to faktycznie jest to bardzo fajny wybór.
Na każdej barce były pompy szyperskie i studzienki rewizyjne. Przez te studzienki można było wprowadzić węże czerpalne do pompy na holownikupamietam akcję gdy holownikupamietam Net pompował wodę z roztopionej barki. Trwało to kilka godzin. Gdy podpłyneliśmy HP Ścibór to cała moc z maszyny parowej poszła na pompę i barka szybko się osuszyła. Kapitan z NERA nas sprostował że za szybko akcja . POMA PLUMPIE A GODZINY LECĄ. co pamiętam do dziś.
Kiedy ostatnio zmagaliśmy się z usterką instalacji wodno-kanalizacyjnej w naszym domu, znalezienie zaufanego hydraulika stało się naszym priorytetem. Odkrycie https://hydraulik-lodz.pl/ przyniosło rozwiązanie naszych problemów. Fachowiec, który się pojawił, był nie tylko wysoce kompetentny, ale także wyjątkowo uprzejmy i pomocny, oferując jasne wyjaśnienia i efektywne rozwiązania. Usługa została wykonana z najwyższą starannością, a nasza instalacja działa teraz bez zarzutu. Polecam tę firmę każdemu, kto ceni sobie profesjonalizm, efektywność oraz przyjazne podejście do klienta.
Prześlij komentarz