Niemiecka Republika
Demokratyczna dawno już przeszła do historii i chociaż właściwie nie była nawet
prawdziwym państwem tylko radziecką strefą okupacyjną. Znajdujące się w niej
drogi śródlądowe były jednak o całe niebo lepsze niż w Polsce. Już pierwsza
śluza - Hohensaaten - przez którą przeszła nasza barka w 1988 roku wpływając do
NRD zrobiła na mnie duże wrażenie.
Następna śluza, a właściwie
podnośnia wodna Niderfinow jeszcze to wrażenie pogłębiła.
Zostaliśmy
podniesieni przez podnośnię w Niderfinow na najwyżej położony odcinek kanału
Odra – Hawela. Jego brzegi oraz dno są starannie uszczelnione, ponieważ
przebiega on kilka metrów nad poziomem okolicznych pól i lasów. Podobnie jak na
wszystkich innych kanałach używanie na nim kotwic jest zabronione. Wszystkie
jednostki pływające już przed wjechaniem do podnośni muszą mieć kotwice
zabezpieczone specjalnymi, krótkimi
linkami. Kilka kilometrów za wyjazdem z podnośni przepływaliśmy nad
podwójną linią kolejową. Dla mnie był to kolejny, po podnośni cud techniki –
kanał nad torami kolejowymi, który wypatrzyłem tylko przez przypadek, ponieważ
akurat przejeżdżał pod nami pociąg. Taki umocniony i uszczelniony kanał ciągnął
się aż do śluzy Lehnitz. Po jej prześluzowaniu w dół wypłynęliśmy na jeziorkowaty szlak, taki jak na Starej Odrze
poniżej podnośni.
Stwierdziłem, że w
Lehnitz są dwie śluzy, jedna mniejsza, druga większa. Widocznie kiedyś w
przeszłości, gdy była tu tylko jedna śluza i tworzyły się kolejki, więc
zbudowano drugą równoległą komorę. Wrota śluzy Lehnitz podnoszone są pionowo do
góry na prowadnicach umieszczonych po
obu stronach wjazdu. Takie rozwiązanie widziałem po raz pierwszy, ale potem
przekonałem się, że jest ono stosowane powszechnie we wszystkich nowoczesnych
śluzach. Długo potem, podczas płynięcia przez Niemcy nie zaobserwowałem ani
jednej śluzy wyposażonej we wrota wsporne, powszechne na Kanale Bydgoskim i
Noteci, wszędzie stosowany jest system zasuwowy, czyli potężne tafle stanowiące
zamknięcie śluzy podnoszone były w pionie do góry. Jedyną śluzę wyposażoną we
wrota wsporne Ne terenie RFN widziałem podczas tego rejsu na niewielkiej
rzeczce Ruhrze, dopływie Renu.
*
Za śluzą, po przepłynięciu kilku kilometrów,
przycumowaliśmy po lewej stronie kanału, do metalowych słupów, które znajdowały
się przed mostem drogowym. Słupy łączył z oddalonym od nich kilka metrów
brzegiem metalowy pomost. Gdy wyszliśmy na brzeg weszliśmy na most i po
przejściu nad kanałem znaleźliśmy się w miasteczku Hennigsdorf. Moja załoga
zamierzała uzupełnić w nim zakupy, ja oczywiście poszedłem z nimi wiedziony
ciekawością, to był mój pierwszy rejs. Przed naszym rozejściem się do sklepów,
kapitan ustalił czas odjazdu, który miał nastąpić po 1,5 godziny. Do sklepów
spożywczych nie wchodziłem, bo prawie wszystkie pieniądze już wydałem. Kupiłem
jednak, w czymś podobnym do naszego kiosku, atlas DDR- skich dróg wodnych i
plan Berlina. Ciekawiło mnie gdzie się aktualnie znajdujemy i po której rzece
płyniemy.
*
Obydwa zakupy
mocno mnie rozczarowały. W atlasie wydanym w DDR-ach przez berlińsko - lipskie
wydawnictwo turystyczne zamieszczono wyłącznie fragmenty dróg wodnych. Na
poszczególne odcinki map naniesione były tylko najbliższe okolice rzek i
kanałów, a dalsze obszary pozostawały pustą kartką. Dodatkowo orientację
utrudniał fakt, że każda poszczególna mapka była inaczej ustawiona do północy i
atlasem trzeba było ciągle obracać w inną stronę.
Na DDR- owskim
planie Berlina natomiast, naniesione były tylko wschodnie jego dzielnice
znajdujące się pod okupacją ZSRR, a Berlin Zachodni był białą plamą, tak jakby
jego istnienie było wielką tajemnicą.
Domyśliłem się, że
proradziecka administracja Honekera nie pozwalała publikować w DDR- ach żadnych
informacji o życiu na Zachodzie. Był to temat cały czas bolesny dla wszystkich
obywateli DDR-ów. Wydawało mi się to dosyć dziwne. Prawie wszyscy DDR-owcy, a
zwłaszcza ci, którzy mieszkali w pobliżu Berlina mogli oglądać codziennie
wszystkie kanały zachodniej telewizji. Żadna cenzura nie była w stanie
skutecznie temu przeciwdziałać, więc wszyscy obywatele i tak mieli pełną
informację.
Podczas późniejszego pływania mogłem się
naocznie przekonać jak zachowują się radzieccy żołnierze w okupowanym kraju.
Któregoś dnia będąc na rynku w jakimś DDR-owskim miasteczku zauważyłem kilku
okupantów w mundurach. Jeden z nich, w charakterystycznej czapce z wielkim
rondem, na jaką mówiliśmy lotniskowiec, chyba jakiś oficer, przewracał na
jednym ze straganów koszule. Potem rozmawiał chwilę z handlarką, z którą chyba
jednak nie doszedł do porozumienia, bo w chwilę później zaczął zrzucać towar na
ziemię. Na koniec przewrócił stolik, na którym leżała cała odzież i śmiejąc się
odszedł z kolegami. Pomyślałem, że nienawiść do Rosjan musi być w tym kraju
potężna. Patrząc na handlarkę, która nie protestowała, gdy Rosjanin rozrzucał
jej towar a po jego odejściu zaczęła spokojnie wszystko zbierać stwierdziłem,
że strach musi być znacznie większy od tej nienawiści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz