niedziela, 25 lutego 2018
W PRL-u fajnie było.
W
1987 roku przeprowadzano remont śluzy Gdańska Głowa, przez którą wiedzie
najkrótsza droga śródlądowa z rzeki Wisły do Elbląga. Statek Żeglugi Bydgoskiej,
na którym wtedy pływałem „Koziorożec – 04” dostarczał więc piasek wydobywany z
dna Wisły znacznie dłuższą drogą przez
śluzę w Białej Górze i cały Nogat, który jest skanalizowany trzema stopniami
wodnymi – Szonowo, Rakowic i Michałowo. „Koziorożec” to pchacz, a wożony przez
nas piasek znajdował się na dwóch pchanych przez niego kontenerach, które
nazywaliśmy pudłami, na każdym pudle wieźliśmy 400 ton wiślanego żwiru. Uciążliwość
tej drogi polegała na tym, że długość naszego zestawu pchanego, czyli dwóch
pudeł i pchacza wynosiła 80 metrów, a cztery śluzy przez które musieliśmy
przepłynąć – Biała Góra i trzy na Nogacie – mają po 57 metrów, musieliśmy więc
rozpinać zestaw przy każdej z nich i śluzować na dwa razy. Przepłynięcie Nogatu
w jedną stronę zajmowało nam zazwyczaj cały dzień. Wożąc piasek do Elbląga zaobserwowaliśmy,
że tą samą drogą co my pływają także barki Żeglugi Gdańskiej, które woziły do
Elbląga również piasek tyle, że morski. Żwir wiślany był wykorzystywany w budownictwie,
a piasek morski, który się do budownictwa nie nadaje wykorzystywały jakoś funkcjonujące w tamtym
czasie w Elblągu zakłady „Zamech” produkujące śruby okrętowe. Nie sądzę, żeby
takiego piasku w okolicach Elbląga brakowało ale w tamtych czasach nikt nie szukał prostych rozwiązań.
Sprowadzano piasek z Gdańska, bo obowiązywały inne niż dzisiaj priorytety –
każdy musiał mieć pracę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Ale na pierwszym zdjęciu na którym jest MAKS i 3 pudła to wyjście z Białej Góry a nie Gdańskiej Głowy.
Prześlij komentarz