Już
więcej niż trzy lata minęło od dnia, w którym odszedł, a ciągle go mile
wspominam. Był moim przyjacielem opiekunem i mentorem, który pomógł mi odnaleźć
się w środowisku barkarzy Żeglugi Bydgoskiej i nie tylko w nim. Uporządkował
moje poglądy na wszystkie dziedziny życia, często zastrzegał że nie jest omnibusem,
chociaż w pewnym sensie nim był. Był też wyjątkiem wśród bydgoskich barkarzy,
bo nie ukrywał zazdrośnie swojej wiedzy i bardzo się cieszę, że spotkałem go na
swojej drodze życiowej, która dzięki niemu zrobiła się trochę jaśniejsza i
mniej kręta.
Nigdy
nie zapomnę jak razem jeździliśmy nocami metrem po Berlinie Zachodnim,
łowiliśmy na wędki dziwne karpie koło EHS-u, bawiliśmy się na festynach w
Dorsten i Munster albo w belgijskim miasteczku Izegem położonym daleko na
zachód od Brukseli. To miasteczko to najbardziej na zachód położony punkt, do
którego dopłynąłem barką, jednocześnie nasza barka była pierwszą polską
jednostką, którą tam widzieli. Był to 1989 rok, zawieźliśmy tam ładunek cykorii,
a świętowaliśmy nasz przyjazd hucznie przez trzy dni. Poznaliśmy wielu
mieszkańców miasteczka i z częścią z nich byliśmy po imieniu.
Nie zapomnę też nieocenionej pomocy Zygmunta w Marien Hospital w Wesel, gdy paskudnie skręciłem nogę w śluzie. Tylko dzięki Zygmuntowi udało mi się przejść procedury szpitalne i po zaopatrzeniu powrócić na barkę i zdrowieć na niej, chociaż nie mogłem chodzić. Na szczęście wieźliśmy wtedy towar do Zwolle i płynęliśmy po rzece IJssel bez śluz, więc nie było żadnych kłopotów.
Zygmunt taki już był, pomagał bezinteresownie tylko
dlatego, że ktoś pomocy potrzebował nie trzeba go było o to prosić. Ciągle
gnała go ciekawość nowych miejsc, ludzi, historii … To on pokazał mi tunel pod
Mitellandem w Wolfsburgu, to z nim pierwszy raz przeszedłem tunel pod rzeką w
Rotterdamie, chcieliśmy wjechać na wieżę ale cena wydała nam się za duża, to z
Zygmuntem zwiedziliśmy katedrę w Koloni … Nawet gdy barka stała w mało
atrakcyjnym miejscu potrafił znaleźć interesujących ludzi do rozmowy lub brydża.
Dziwił się barkarzom, którzy cały czas wolny na postojach spędzali z
upodobaniem siedząc w sterówkach swoich barek, uważał że szkoda na to życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz