sobota, 27 stycznia 2024

Ostatnie przewozy na Brdzie

 

 

Prawie do końca lat 80-siątych ubiegłego wieku pływały po Brdzie 3 zaprzęgi barek holowanych przez 3 holowniki „Certę”|, „Czarnika” i „Tuńczyka”. Wszystkie woziły kamień wapienny z kamieniołomu w Wojdalu nad Notecią, niedaleko od miejscowości Złotniki Kujawskie do portu w Bydgoszczy. Każdy z tych zaprzęgów pokonywał tą trasę przeważnie 3 razy w miesiącu, to znaczy, że płynął przez całe miasto 6 razy 3 razy pusto i 3 razy z ładunkiem. Znaczy to, że przy 3 zaprzęgach 18 razy w miesiącu przepływały przez Bydgoszcz barki.

 

Wyruszyliśmy z bydgoskiego portu; puste barki połączyliśmy w ten sposób, że każda z nich była połączona z kolejną dwiema krótkimi, krzyżującymi się linami, tak że jedna była oddalona od drugiej o dwa metry. Lina łącząca pierwszą barkę z holującym statkiem była dłuższa, miała około 50 metrów. Dowiedziałem się, że puste barki zawsze się tak właśnie sprzęga, a statek musi płynąć w pewnej odległości, żeby wyrzucana przez śrubę woda nie odpychała barki, naprężając niepotrzebnie hol. W ten sposób sprzężony zestaw, holownik miał zaciągnąć aż do miejsca załadunku, miało to jednak nastąpić dopiero po kilku dniach. Ruszając z portu w Bydgoszczy przepływaliśmy przez całe miasto, pod mostem na ulicy Szerokiej (obecnie Wyszyńskiego), pod kładką koło dworca PKS, pod ulicą Bernardyńską, Mostową i pod mostem na ulicy Armii Czerwonej (obecnie Marszałka Focha) do śluzy Miejskiej przy ulicy Marcinkowskiego, która znajduje się na rzece Brdzie. Śluzę tę miałem okazję śluzować po raz pierwszy i trochę mnie zaskoczyło, że zamiast wrót górnych jest ona wyposażona w klapę na zawiasach, która kładzie się na dnie, a nad nią przepływają barki. Śluzę Miejską przechodziliśmy w dwóch ratach, najpierw dwie barki wepchnięte do śluzy jedna obok drugiej, a później pozostałe dwie z holownikiem; dwie pierwsze barki trzeba było wypychać ze śluzy ręcznie. Po prześluzowaniu musieliśmy ponownie powiązać barki jedna za drugą.

 


 

 Potem płynęliśmy pod mostem Królowej Jadwigi oraz mostami kolejowymi – najatrakcyjniejszymi z mostów bydgoskich, wysokimi i wykonanymi z czerwonej cegły. Potem skręciliśmy z Brdy w lewo, do pierwszej śluzy na Kanale Bydgoskim – Okola. Śluza Okole różniła się mocno od wszystkich śluz, które do tej pory widziałem, przede wszystkim swoim ogromem i zbiornikami oszczędnościowymi, duże wrażenie zrobiły na mnie wysokie wrota wsporne zamykające śluzę od dołu. Różnica między poziomem wody powyżej i poniżej śluzy wynosi około 7 metrów. Po wpłynięciu do śluzy ze wszystkich stron otaczały nas mokre, wyłożone cegłą ściany, a wysoko nad nami widać było kawałek nieba. Wrażenie było niesamowite, natomiast widok przywodził na myśl wnętrze studni.

 


 

Holownik śluzował z pierwszymi barkami, ponieważ następna śluza, Czyżkówko, znajduje się w odległości jednego kilometra od Okola. I podczas gdy dwie ostatnie barki miały śluzować Okole, holownik miał zaciągnąć nas do Czyżkówka. Gdy śluza zaczęła napełniać się wodą, a ja musiałem pilnować pozycji barki w miarę wznoszenia się poziomu wody, wiążąc ją do haków w ścianie śluzy i przekładając linę z niższego haka na wyższy. Na samej górze przednia, ceglana ściana śluzy, którą miałem cały czas przed dziobem barki, zakończyła się ceglanym progiem, na którym osadzona jest klapa, zamykająca śluzę od góry. Po całkowitym napełnieniu śluzy wodą, klapa położyła się i wypływając ze śluzy przepłynęliśmy nad nią, podobnie jak w śluzie Miejskiej.