poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Pompy szyperskie


Dzisiaj na barkach i statkach w dobie pomp eżektorowych i głębinowych stare rozwiązania ulegają powoli zapomnieniu, nie zawsze jednak były dostępne pompy mechaniczne, a marynarze i barkarze zawsze musieli sobie radzić z wodą dostającą się do ładowni posługując się narzędziami ręcznymi. Jeszcze w drugiej połowie lat 80-trych ubiegłego wieku pływały w Żegludze Bydgoskiej barki bez własnego napędu, które nie były wyposażone w żadne mechaniczne urządzenia.

 

 

Gdy nadeszła nasza kolej załadunku zdjęliśmy pokrywy z ładowni, podstawiliśmy naszą barkę pod urządzenie załadowcze. Podczas załadunku barki szyper bez przerwy obchodził ją dookoła i obserwował podziałki namalowane na burtach, pilnując zanurzenia. Gdyby się zagapił i dopuścił do przeładowania, którejś ładowni zostałby przedmiotem żartów pozostałych szyprów do końca rejsu, a mój szyper był młody i bardzo ambitny. Poza tym były jeszcze inne ważne powody do dokładnej obserwacji podziałek, otóż dowiedziałem się, że gdy barka była przegłębiona na dziób nie słuchała steru, a na ile było to istotne miałem się wkrótce przekonać. Po skończonym załadunku odpłynęliśmy kawałek z biegiem rzeki, żeby być dalej od łoskotu kamieni o ściany blaszanego leja załadowczego i od białego pyłu wapiennego, wszechobecnego podczas załadunku. Zacumowaliśmy do wbitych w brzeg słupów na długich linach, bo zanurzenie barki nie pozwalało już dobić do samego brzegu. Oczekując aż załadują kolejne barki, przygotowywaliśmy się do dalszej drogi. Zakryliśmy ładownie, nie dlatego że kamień wapienny był szczególnie czuły na warunki atmosferyczne, ale żeby w przypadku opadów deszczu nie zrobiło nam się w ładowni błoto. Następnie opłukałem naszą barkę z pyłu, który był dosłownie wszędzie. Płukałem ją wodą z rzeki nabieraną wiadrem na sznurku, musiałem takich wiader nabrać kilkadziesiąt.


*


Na barce tego typu, wiadro było jedynym urządzeniem do płukania pokładu. Nie mieliśmy żadnych pomp mechanicznych lub elektrycznych. Były tylko ręczne tak zwane pompy szyperskie. Służyły one jednak nie do płukania tylko do wyciągania wody z ładowni, w przypadku przebicia poszycia. W chodnikach przebiegających wzdłuż obydwóch burt barki po których można było przechodzić z dziobu na rufę, umieszczono studzienki rewizyjne. Po zdjęciu pokrywy ze studzienki, można było zobaczyć dno barki w ładowni, świecąc latarką. Studzienka składała się z grubej rury, przechodzącej przez całą wysokość ładowni i drewnianą podłogę, kończącej się tuż nad dnem. W zobaczeniu dna nie przeszkadzał więc ładunek leżący na podłodze. Cała ładownia mogła być wypełniona na przykład zbożem, a nie przeszkadzało to w dostaniu się do dna barki przez studzienkę rewizyjną. W taką właśnie studzienkę wsadziliśmy pompę szyperską, gdy stwierdziliśmy że w ładowni jest woda. Pompa skonstruowana była z długiej rury o średnicy około 15 cm, z chodzącym wewnątrz niej tłokiem. Tłok uszczelniony był skórą i posiadał otwory, które przepuszczały wodę przy ruchu tłoka w dół, a zalepiały się płatkami skóry  przy ruchu w górę. Tłok poruszany był za pomocą zamocowanej nad szczytem rury dźwigni. Od tej długiej rury odchodziła krótsza, poprzeczna. Po wstawieniu pompy do studzienki i postawieniu pompy na dnie ładowni, poprzeczne odgałęzienie kierowaliśmy za burtę. Wystarczyło później wlać z góry wiaderko wody i poruszając szybko dźwignią, można było wyciągać z ładowni wodę. Kilkakrotnie musiałem taką pompę obsługiwać gdy nasza barka miała uszkodzone poszycie. Przebicie dna przeważnie było umiejscowione na oble i następowało zazwyczaj, przy otarciu się barki o najeżony kamieniami brzeg. Wożąc kamień po Małpim Kanale, który już wtedy był bardzo płytki mieliśmy tak mało ładunku, że zawsze udawało nam się, podnosząc deski odsłonić dno i dosięgnąć do uszkodzonego miejsca. Mój szyper zatykał wtedy bluzgającą wodą  dziurę plastrem słoniny, który przyciskał do dna za pomocą specjalnej klamry, zakładanej na wręgi i drewnianych klinów.



4 komentarze:

Andrzej Scheffera pisze...

Fajnie,że opisujesz takie niby prozaiczne sprawy związane z barkami. Czyta się bardzo dobrze, gdyż używasz normalnego zrozumiałego języka. Mimo, że urodziłem się na barce o takiej pompie nie słyszałem. Ojciec umarł gdy miałem 9 lat i wszystko się zmieniło. Czytam Twoje artykuły z przyjemnością i ciekawością. Pozdrawiam.

Dominika Starańska pisze...

Niestety na tych technologiach się nie znam i nawet nie wiedziałam, że tego rodzaju pompy istnieją. Ja w głównej mierze teraz skupiam się na pompach spalinowych bo jak widziałam w sklepie https://www.dostudni.pl/pompy-spalinowe-motopompy,c109.html to faktycznie jest to bardzo fajny wybór.

Anonimowy pisze...

Na każdej barce były pompy szyperskie i studzienki rewizyjne. Przez te studzienki można było wprowadzić węże czerpalne do pompy na holownikupamietam akcję gdy holownikupamietam Net pompował wodę z roztopionej barki. Trwało to kilka godzin. Gdy podpłyneliśmy HP Ścibór to cała moc z maszyny parowej poszła na pompę i barka szybko się osuszyła. Kapitan z NERA nas sprostował że za szybko akcja . POMA PLUMPIE A GODZINY LECĄ. co pamiętam do dziś.

Daniel Pawski pisze...

Kiedy ostatnio zmagaliśmy się z usterką instalacji wodno-kanalizacyjnej w naszym domu, znalezienie zaufanego hydraulika stało się naszym priorytetem. Odkrycie https://hydraulik-lodz.pl/ przyniosło rozwiązanie naszych problemów. Fachowiec, który się pojawił, był nie tylko wysoce kompetentny, ale także wyjątkowo uprzejmy i pomocny, oferując jasne wyjaśnienia i efektywne rozwiązania. Usługa została wykonana z najwyższą starannością, a nasza instalacja działa teraz bez zarzutu. Polecam tę firmę każdemu, kto ceni sobie profesjonalizm, efektywność oraz przyjazne podejście do klienta.